Pokazywanie postów oznaczonych etykietą OTOCZENIE. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą OTOCZENIE. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 28 lipca 2014

Wakacyjne hity


W Polsce karierę zrobić równie łatwo, co i poobiednią kawę.

środa, 23 lipca 2014

środa, 25 czerwca 2014

Jak się nie nudzić w sesji


Założę się, że ostatnimi czasy czytelnictwo wzrosło, zwłaszcza wśród studentów. Nie będę robić rankingów i badań dot. średniej ilości przeczytanych książek, bo też pewnie i nie książki były czytane.
Sesja - i wszystko jasne. Zdecydowana większość zasiadła zapewne do notatek, w tym także i ja, a jakże.

niedziela, 22 czerwca 2014

Zeszły tydzień


A może powinnam napisać: miesiąc? z racji mojej blogowej absencji.

Zdecydowałam się jednak na tydzień. Ahh, czemu? Ahh, bo upłynął nam on pod znakiem taśmowej afery, w której tak naprawdę nie wiadomo już o co chodzi. I kto tak naprawdę ją zaczął. Ważne, kto opublikował przecież. A może nie???
Szczerze powiem Wam, że fajnie było czytać fragmenty rozmów przygotowując się do egzaminów. Urozmaicenie szarego życia, really!

Co jeszcze się działo? Ojej, chyba łatwiej byłoby mi powiedzieć, co się NIE wydarzyło...

niedziela, 8 czerwca 2014

Opole 2014


Znów zapomniałam tam pojechać! 

Tak, zawsze moim marzeniem było znaleźć się na opolskim festiwalu (sopockiemu nie umniejszając). Odkąd pamiętam początek czerwca lub jego połowa wiązała się z oczekiwaniem na wolny telewizor - "zajmowałam" go sobie już w południe, a że oglądałam go razem z mamą - to miałam w niej sojusznika (:


poniedziałek, 26 maja 2014

Krejzi gerl


Dziś omyłkowo odsłuchałam nagrane przez siebie wykonanie utworu Sylwii Grzeszczak.

piątek, 23 maja 2014

Wybory małe i duże


Rano przed pracą. Stając przed ladą w kiosku z bułkami dokonujesz wyboru. Grahamka, ciabatta, kajzerka, włoska, ale tak naprawdę masz ochotę na żytni chleb. W portfelu masz złoty trzydzieści, bo nie chce Ci się iść do bankomatu po więcej. Wybierasz: połówka chleba, na którego widok aż cieknie Ci ślinka lub dwie bułki, które w pracy lepiej i wygodniej jest zjeść.


środa, 21 maja 2014

Płaskość na wyżynach


Od pewnego czasu sprzeczam się z moim chłopakiem w kwestii butów. Fakt, że czasami nie akceptuje on moich obuwniczych wyborów ani gustu nie jest niczym szczególnym - niestety, ale nie będę ograniczać swojej szafy do marnej pary kozaków i trampek oraz szpilek, bo po prostu buty lubię (fakt, że bardziej kupować niż nosić, ale co tam - przecież zawsze się na coś przydają). Płaskie, wysokie - WSZYSTKIE!

poniedziałek, 19 maja 2014

O tym się mówi


Albo tym teraz się żyje. Niech będzie, że grymasem ust i wymownym milczeniem pominę zwycięstwo Austrii w tegorocznym konkursie, choć fakt - O TYM SIĘ MÓWI. Bo ja skupię się nad czymś, czym żył teraz Kraków.

wtorek, 6 maja 2014

Matura i co dalej?


Hej maturzysto! Jeśli przeczytałeś tytuł i w niego kliknąłeś, być może faktycznie interesujesz się własną przyszłością. Możliwe też, że przystępujesz do lektury tego tekstu, by zaczerpnąć inspiracji mogących pomóc Ci w wyborze studiów. Może liczysz na wskazówki i porady?


niedziela, 20 kwietnia 2014

Przy świątecznym stole


O jeny.
Trwa we mnie walka.
Z jednej strony coś we mnie krzyczy: jedz chudzino, co Ty, Święta!, z drugiej: tyyyy.... tyle ćwiczeń psu na budę?!

wtorek, 8 kwietnia 2014

Co ma kibic do Pelikana?


Wbrew pozorom bardzo dużo, i tak: można powiedzieć, że jest to wpis sponsorowany.

:)

Do rzeczy:
Tutaj jeszcze się do tego nie przyznawałam, ale od kilku tygodni jestem kibicem. Wiernym jak najlepszy klient hipermarketu, zdecydowany parafianin, nieposiadający automobilu użytkownik komunikacji miejskiej czy najczulszy małżonek.

wtorek, 25 marca 2014

O braku czasu


Nie, ten post wcale nie jest nędzną wymówką mojej blogowej absencji.
Ale z drugiej strony nie jest też jej żadnym właściwie usprawiedliwieniem.
Fakt faktem nie było mnie tu już trochę, a nie wypada zaniedbywać wiernych fanów, bo to brzydki zwyczaj.
Pozostając w temacie chcę tylko pokrótce poruszyć kwestię tytułową.



BRAK CZASU.

Nie jestem pewnie jedyną osobą, która na to cierpi. Studia - bo uczyć się trzeba, a zresztą nikt mnie do nich nie zmuszał, iść na nie chciałam sama. Podczas studiów praca - bo po nich niestety zawsze pada pytanie: Co robiłaś w tzw. przerwie między zajęciami? Głupio powiedzieć: nic. Zresztą byłoby to kopanie sobie dołka. Do tego: zrób zadanie, zaległą pracę wykonaj w domu, postaraj się wykonać wszelkie zlecenia na czas...
Spotkaj się z chłopakiem, znajomymi. Poświęć czas na obróbkę grafiki do postów na następny tydzień. Wymyśl mądrą wymówkę, czemu nie wyrabiasz. Zjedz ciepły obiad (najlepiej kupiony, bo sam masz mało czasu na jego przygotowanie). Zrób zakupy. Idź na mecz, pokibicuj znajomym piłkarzom. Poćwicz jeszcze, oglądając ulubiony serial (by czasu wiele nie tracić...). Etc., etc. ...

Dużo tego?

Owszem, dużo.

Ale niedługo wakacje, potem piąty rok studiów i... No właśnie, co? Dobra praca albo nędzny wikt? Możliwe, choć znajdą się jednostki, które przejdą przez studia bez szwanku i możliwe, że wieść będzie im się lepiej niż nam. Różnie bywa, wszystkiego wykluczyć się nie da, takich sytuacji również.

Ale według moich obserwacji, i pomimo narzekań, oraz chęci zrobienia mnóstwa rzeczy, których potencjalny moment końcowy się wydłuża, bo - nomen omen - brak mi czasu, wynika, że to jedynie stan chwilowy, i generalnie - dobry. Dobry na wykorzystanie potencjału i rozwój w szerokim pojęciu tego słowa.

Dlatego nie umiem, jak niektórzy ludzie, "żyć" tylko studiami. Ale jednocześnie - dobrze takie osoby rozumiem...


Wracam do obowiązków.
Miłego wieczoru i jutrzejszego dnia. Więcej słońca!












piątek, 14 marca 2014

Kraków, słońce, WIOSNA!



Od kilku dni w Krakowie tak pięknie świeci słońce, że w końcu można chyba śmiało powiedzieć, że nadeszła WIOSNA!
Swoista to ironia losu, gdyż i zimy w tym roku, i mrozów siarczystych właściwie nie było. Oby taka piękna pogoda trwała i trwała :)


Dziś wróciłam z pracy i... zaczęłam się niemiłosiernie nudzić (!). Zapragnęłam spaceru po Błoniach. Co najgorsze, nie było jednak nikogo, z kim mogłabym wyjść na długi spacer - zapracowany chłopak, zapracowana siostra, kuzyn, jego dziewczyna... . Musiałam więc uprzyjemnić sobie czas swoją osobą i pieszą wędrówkę nieco urozmaicić. Zaczęłam więc sobie podśpiewywać jeden ze współczesnych przebojów odpowiednio modulując głos, jednak nie spotkało się to z entuzjazmem innych osób: biegaczy czy rowerzystów, a nawet psów (które choć nie zaczęły ujadać, to patrzały złowrogo...).

Apropos samych Błoni mam dla Was kilka zdjęć. Przyznaję się otwarcie, że wybitnym fotografem nie jestem, moja wiedza w tym obszarze zamyka się na trzymaniu aparatu w ręku i 'strzelaniu' nim na oślep, co można nazwać sposobem "a nuż jakaś wyjdzie". I wierzcie lub nie, ale strategia ta się sprawdza.



Dzisiaj....



Śniadanko: chlebek gryczany, biały serek i warzywka. Oraz kwaśna pomarańcza - idealna pobudka :)



Woda, do której wrzucam cytrusy, nie wiem, czy to w porządku wrzucać kilka naraz, ale taka mieszanka dobrze smakuje :)



Droga na Błonia i samotna ławka...



 




...oraz samotny billboard :)



Tory tramwajowe na Cichym Kąciku. (ehh, ta kreatywność fotografa...)

Tutaj zawsze zaczynam spacer i bieg ;)
A za tymi drzewami czytam:) tzn. dopiero będę :)








dokładnie na tym murku:) i nie, to nie jest Wisła - dzięki koleżance z licencjatu wiem, że to ta rzeka to Rudawa ;)



 



 



Kreatywność mnie poniosła: słońce odbijające się w nie-Wiśle:)



Oraz słońce w ogóle.


Ujęcie z murku w lewo...



...i nieco w prawo (tam hen hen takie niebieskie-wystające to fragment stadionu Wisły Kraków)...



...i na wprost :)









Czytałam:) Niedługo na blogu recenzja. Póki co zdradzę, że książka ciekawie się zaczęła...





Piękna pogoda, słońce, ciepełko, weekend - nie ma co siedzieć w domu. Kraków czeka:)

Miłego weekendu!













sobota, 8 marca 2014

Today


Dziewczyny, dzisiaj nasze święto! 

 

Uśmiechu i radości każdego dnia, by okraszał on potęgę Waszej wytrwałości i poświęcenia. Pięknej, długiej miłości. Duchowego piękna, oprawionego w ramy szlachetnej fizyczności, i czasu: przede wszystkim tego przeznaczonego tylko dla Was samych! 

 

Wszystkiego dobrego! :)





PIOSENKA NA DZIŚ ;)

sobota, 1 lutego 2014

23 birthday



Tak, tak, już dwudzieste trzecie.


Jednak mimo poważnego wieku, osoba moja wciąż cieszy się dużym poważaniem i szacunkiem, o czym świadczyć mogą liczne życzenia. Facebook może i o nich przypomniał: ale takie jego zadanie - grunt, że te osoby widząc powiadomienie chciały ze szczerego serca napisać kilka słów od siebie. Ja to cenię. Nie sposób okazać wdzięczności, really!

Urodziny jednak nieodłącznie związane są z prezentami. I ja, pomimo wieku, i mówienia, że przecież nie obchodzi się urodzin dla prezentów, też kilka dostałam.  ALE ZA TO JAKICH!

Aż się pochwalę, hi hi :D





Tak, taaak, TAAK! Duża czarna shopperka (bo moje torebki zawsze, ale to zawsze są dla mnie za małe...xD), kubeczek wypełniony po brzegi malutkimi Kinder Bueno i kalendarz kulinarny, z genialnymi przepisami na każdy dzień (ktoś musiał się dowiedzieć, że lubię gotować:)), najnowsza płyta mojej ulubionej piosenkarki, która znajdowała się w kolorowym pudełeczku, no i rzecz jasna: mata do ćwiczeń (żebym się nie kleiła do podłogi) i piankowe hantelki  - by z medium SLIM przejść do FIT!  Yeah xd :D       







A te wspaniałe kwiaty dostałam od Anonimowego Wielbiciela, który przesłał mi je pocztą kwiatową. :*




Skarbnica wielkich myśli i zwrotów, które niewątpliwie niebawem będą symbolem nowej epoki:) Czyli życzenia od Wspaniałych Ludzi ;)






I jak tu nie lubić urodzin ? xD

środa, 22 stycznia 2014

Zima znów zaskoczyła (czyżby?)...



Mnie jedynie ucieszyła, bo już się bałam, że:

a) nie będzie jej wcale

b) przyjdzie późno, i późno odejdzie (czego, pomimo moich zdolności astrologicznych, wcale wykluczyć nie mogę, niestety)

c) zostanie tylko lato, a ja widziałam takie ładne super-kozaki (typowe)

d) nie pozjeżdżam na sankach

e) nie zmarznę ... (?!)


A tak Kraków wyglądał dziś o 7 i 10 rano. Przyznaję: śniegu tyle, ile powinno być to niestety nie ma, ale taka biel cieszy. Przynajmniej na początku :)



To zdjęcie idealnie oddaje mój niewyspany wzrok. Tak właśnie widzę środowe poranki, po 4 godzinach snu...












Droga do raju ;)








ujotowskie krzewinki na Ruczaju - nieładne ni wiosną, ni zimą, ni latem...




wziks i ozdobne krzewinki



fragment zacnej infrastruktury, czyli tory kolejowe na Mogilskim :)




Rondo Mogilskie, a przynajmniej jego część - skrzyżowanie torów krakowskiej aglomeracji :)





Może łyżwy? :)

wtorek, 21 stycznia 2014

Związek czy więzienie?



Czy związek pomiędzy kobietą a mężczyzną niesie za sobą jakieś ograniczenia? I czy idąca z nim w parze wierność, to miernik jakości tego związku, komponent, składnik, a może jednak coś, co jest swoistą przeszkodą na drodze do osiągnięcia wspólnego szczęścia?

Ostatnio spotkałam się z takim oto spostrzeżeniem: będąc w związku, ZMUSZENI jesteśmy się ograniczyć. Dlaczego? Ponieważ związek taki, sam w sobie coś narzuca. Narzuca wierność i stałość. Oto problem. Pełna jestem podziwu dla tego typu rozmyślań, ale czuję też lekką konsternację, słysząc takie słowa. 

Bo niby czemu ktoś, kogo się kocha miałby nas ograniczać? (To się samo przez się wyklucza.) I czemu stałość jest czymś niefajnym? 
Bo postrzegając zachodnie wzorce, trendy jest być z kimś na chwilę? Bo będąc z kimś, nie można robić tego, czego się tak naprawdę chce? Może dlatego, że w takich sytuacjach tylko z tą osobą musimy tańczyć na imprezie, i tylko jej poświęcać uwagę? A może dlatego, że wciąż i wciąż musielibyśmy się z tą osobą widywać, a to przecież takie nudne, bo lepiej widzieć się raz na miesiąc...? Byleby tylko się nie narzucać, byleby za długo z nim/nią nie być, byleby nie zawracać sobie głowy...
Cholera!
Bycie z kimś wcale nie oznacza, że masz się tej osobie podporządkować - wręcz przeciwnie! W całej okazałości należy odkryć swój indywidualizm (w sensie: odmienność, nie: egocentryzm!), to, jacy jesteśmy. Czym się różnimy. Co lubimy, a czego nie lubimy robić. Na tym polega piękno miłości - na poznaniu tej drugiej osoby i kochaniu jej nie mimo, że jest taka a taka - ale kochaniu - BO WŁAŚNIE JEST TAKA, A NIE INNA!
Ale: piękno to można poznać kochając wyłącznie prawdziwie - a zrozumiemy to wtedy, gdy odważymy się to uczucie, którym darzymy drugą osobę, takim nazwać. Prawdziwym. Czyli opartym przede wszystkim na głębokim zaufaniu, bez którego trudno o tak ważne kompromisy. Umiejętność zaś pójścia na kompromis to kwestia tego, czy nam na tej drugiej osobie zależy, czy nie. Takie podstawy podstaw. Elementarne punkciki, a tak ciężko czasem je pojąć i zrozumieć.
Dlatego też, nie rozumiejąc, o co tak do końca chodzi z tym zaufaniem, nie potrafimy "ogarnąć" wolności. Wolności rozumianej nie jako imprezowy popyt i podaż, i nie jako całkowite wyzwolenie, lecz wolność, popartą wzajemnym właśnie zaufaniem i zrozumieniem. Czy tylko dlatego, że mam chłopaka, to jest to wystarczającym powodem, by nigdzie nie wychodzić? Czy tylko dlatego, że mój chłopak ma mnie, nie wolno mu spotkać się z dawno nie widzianymi przyjaciółmi? No way. Nie można cały czas być ze sobą, wiecznie się adorując i wielbiąc, zarazem zaniechując swoje talenty, zdolności, hobby... Każdy z nas potrzebuje siebie nawzajem, ale potrzebuje też czegoś, co pozwoli mu odetchnąć. Tak, odetchnąć! Nasza miłość nie może być przeszkodą w samorealizacji. Choćby nie wiem jak wielkie było uczucie, to skończy się ono, jeśli poświęcimy dla niego swoje pasje. Niezrealizowane marzenia, nieosiągnięte cele - są zalążkiem frustracji. Ta zaś przekłada się na innych, w tym na naszą drugą połówkę. I zaczyna się: wzajemne obwinianie, wypominanie sobie poświęcenia itd. Straszne.
A nie to przecież chodzi. Można kochać i jednocześnie się rozwijać. Co więcej: możliwy jest i rozwój, i miłość, i nawet tęsknota. Poważnie! I wbrew pozorom, jest to nawet naturalna kolej rzeczy. Powszechny rzeczy porządek. Bo tęsknota, uwierzcie mi, naprawdę jest ok. Jak się mocno "potęskni" - to podczas następnego spotkania, ojej!  Jaki wtedy szczery jest uśmiech, jaka szczera rozmowa, i jaka radość z tego, że po prostu się jest. Razem, tugeder :)
Takie rzeczy kształtują i nas, i naszą miłość, i nasz związek. I wszystkie są niezbędne do prawidłowego przeżycia miłości. Nawet takie drobne sytuacje, jak sesja na studiach, kiedy w przypadku niemieszkania razem, nie można widzieć się codziennie - sprawiają, że tę osobę bardziej się docenia, docenia jej wartość, to, że istnieje i żyje, działa z myślą o nas, i że chce szybko zdać te wszystkie durne egzaminy, by jak najszybciej móc się z nami zobaczyć! To jest piękne!

A twierdząc zaś, że związek nas ogranicza - tak naprawdę ograniczamy samych siebie. Tak jak wmawiamy sobie, że będziemy chorzy i choroba się zjawia, tak myśląc o związku jako więzieniu, tak będziemy się czuli: ograniczeni. Bo nawet nie będziemy chcieli wypracować w sobie chęci do tego, by pokochać kogoś naprawdę. Czyli BEZ ograniczeń...


Spotkałam się ostatnio właśnie ze zdaniem, że związek to więzienie. Odpowiedziałam, że nieprawda, że przecież należy sobie dawać wolność - bo bycie razem na tym właśnie polega - że się tej osobie ufa, że nie zrobi nic głupiego, bo ona kocha tylko nas i świata poza nami nie widzi. I, że to nazywa się zaufaniem. 

Ktoś inny powiedział, że to piękne. 

I że zazdrości.


 Wow:)







PS
W zasadzie mogłabym napisać: Związek nie jest więzieniem, "Wierność jest sexy", i odesłać Was pod ten adres: LINK,  jednak głębia moich przemyśleń gdzieś musi znaleźć miejsce, i tak oto jej ujściem stał się ten post.

Wierność.

Na to słowo staram się uważać, i nie rzucać go, jak to się mówi, na wiatr. Pomyślicie: słowo, jak słowo, czego tu się doszukiwać... A jednak.

W komentarzach proszę o Wasze zdania. Czy bycie z kimś nas ogranicza? Piszcie, piszcie, piszcie;)




Wpis ten nie miał na celu nikogo urazić. Oczywiście - szanuję zdanie i poglądy innych osób, jednak tutaj, na moim blogu pozwalam sobie powiedzieć, to, co właściwe jest mojemu myśleniu.