wtorek, 21 stycznia 2014

Związek czy więzienie?



Czy związek pomiędzy kobietą a mężczyzną niesie za sobą jakieś ograniczenia? I czy idąca z nim w parze wierność, to miernik jakości tego związku, komponent, składnik, a może jednak coś, co jest swoistą przeszkodą na drodze do osiągnięcia wspólnego szczęścia?

Ostatnio spotkałam się z takim oto spostrzeżeniem: będąc w związku, ZMUSZENI jesteśmy się ograniczyć. Dlaczego? Ponieważ związek taki, sam w sobie coś narzuca. Narzuca wierność i stałość. Oto problem. Pełna jestem podziwu dla tego typu rozmyślań, ale czuję też lekką konsternację, słysząc takie słowa. 

Bo niby czemu ktoś, kogo się kocha miałby nas ograniczać? (To się samo przez się wyklucza.) I czemu stałość jest czymś niefajnym? 
Bo postrzegając zachodnie wzorce, trendy jest być z kimś na chwilę? Bo będąc z kimś, nie można robić tego, czego się tak naprawdę chce? Może dlatego, że w takich sytuacjach tylko z tą osobą musimy tańczyć na imprezie, i tylko jej poświęcać uwagę? A może dlatego, że wciąż i wciąż musielibyśmy się z tą osobą widywać, a to przecież takie nudne, bo lepiej widzieć się raz na miesiąc...? Byleby tylko się nie narzucać, byleby za długo z nim/nią nie być, byleby nie zawracać sobie głowy...
Cholera!
Bycie z kimś wcale nie oznacza, że masz się tej osobie podporządkować - wręcz przeciwnie! W całej okazałości należy odkryć swój indywidualizm (w sensie: odmienność, nie: egocentryzm!), to, jacy jesteśmy. Czym się różnimy. Co lubimy, a czego nie lubimy robić. Na tym polega piękno miłości - na poznaniu tej drugiej osoby i kochaniu jej nie mimo, że jest taka a taka - ale kochaniu - BO WŁAŚNIE JEST TAKA, A NIE INNA!
Ale: piękno to można poznać kochając wyłącznie prawdziwie - a zrozumiemy to wtedy, gdy odważymy się to uczucie, którym darzymy drugą osobę, takim nazwać. Prawdziwym. Czyli opartym przede wszystkim na głębokim zaufaniu, bez którego trudno o tak ważne kompromisy. Umiejętność zaś pójścia na kompromis to kwestia tego, czy nam na tej drugiej osobie zależy, czy nie. Takie podstawy podstaw. Elementarne punkciki, a tak ciężko czasem je pojąć i zrozumieć.
Dlatego też, nie rozumiejąc, o co tak do końca chodzi z tym zaufaniem, nie potrafimy "ogarnąć" wolności. Wolności rozumianej nie jako imprezowy popyt i podaż, i nie jako całkowite wyzwolenie, lecz wolność, popartą wzajemnym właśnie zaufaniem i zrozumieniem. Czy tylko dlatego, że mam chłopaka, to jest to wystarczającym powodem, by nigdzie nie wychodzić? Czy tylko dlatego, że mój chłopak ma mnie, nie wolno mu spotkać się z dawno nie widzianymi przyjaciółmi? No way. Nie można cały czas być ze sobą, wiecznie się adorując i wielbiąc, zarazem zaniechując swoje talenty, zdolności, hobby... Każdy z nas potrzebuje siebie nawzajem, ale potrzebuje też czegoś, co pozwoli mu odetchnąć. Tak, odetchnąć! Nasza miłość nie może być przeszkodą w samorealizacji. Choćby nie wiem jak wielkie było uczucie, to skończy się ono, jeśli poświęcimy dla niego swoje pasje. Niezrealizowane marzenia, nieosiągnięte cele - są zalążkiem frustracji. Ta zaś przekłada się na innych, w tym na naszą drugą połówkę. I zaczyna się: wzajemne obwinianie, wypominanie sobie poświęcenia itd. Straszne.
A nie to przecież chodzi. Można kochać i jednocześnie się rozwijać. Co więcej: możliwy jest i rozwój, i miłość, i nawet tęsknota. Poważnie! I wbrew pozorom, jest to nawet naturalna kolej rzeczy. Powszechny rzeczy porządek. Bo tęsknota, uwierzcie mi, naprawdę jest ok. Jak się mocno "potęskni" - to podczas następnego spotkania, ojej!  Jaki wtedy szczery jest uśmiech, jaka szczera rozmowa, i jaka radość z tego, że po prostu się jest. Razem, tugeder :)
Takie rzeczy kształtują i nas, i naszą miłość, i nasz związek. I wszystkie są niezbędne do prawidłowego przeżycia miłości. Nawet takie drobne sytuacje, jak sesja na studiach, kiedy w przypadku niemieszkania razem, nie można widzieć się codziennie - sprawiają, że tę osobę bardziej się docenia, docenia jej wartość, to, że istnieje i żyje, działa z myślą o nas, i że chce szybko zdać te wszystkie durne egzaminy, by jak najszybciej móc się z nami zobaczyć! To jest piękne!

A twierdząc zaś, że związek nas ogranicza - tak naprawdę ograniczamy samych siebie. Tak jak wmawiamy sobie, że będziemy chorzy i choroba się zjawia, tak myśląc o związku jako więzieniu, tak będziemy się czuli: ograniczeni. Bo nawet nie będziemy chcieli wypracować w sobie chęci do tego, by pokochać kogoś naprawdę. Czyli BEZ ograniczeń...


Spotkałam się ostatnio właśnie ze zdaniem, że związek to więzienie. Odpowiedziałam, że nieprawda, że przecież należy sobie dawać wolność - bo bycie razem na tym właśnie polega - że się tej osobie ufa, że nie zrobi nic głupiego, bo ona kocha tylko nas i świata poza nami nie widzi. I, że to nazywa się zaufaniem. 

Ktoś inny powiedział, że to piękne. 

I że zazdrości.


 Wow:)







PS
W zasadzie mogłabym napisać: Związek nie jest więzieniem, "Wierność jest sexy", i odesłać Was pod ten adres: LINK,  jednak głębia moich przemyśleń gdzieś musi znaleźć miejsce, i tak oto jej ujściem stał się ten post.

Wierność.

Na to słowo staram się uważać, i nie rzucać go, jak to się mówi, na wiatr. Pomyślicie: słowo, jak słowo, czego tu się doszukiwać... A jednak.

W komentarzach proszę o Wasze zdania. Czy bycie z kimś nas ogranicza? Piszcie, piszcie, piszcie;)




Wpis ten nie miał na celu nikogo urazić. Oczywiście - szanuję zdanie i poglądy innych osób, jednak tutaj, na moim blogu pozwalam sobie powiedzieć, to, co właściwe jest mojemu myśleniu.

9 komentarzy :

  1. W swoim poście piszesz o dojrzałej miłości. W obecnych złych czasach ludzie chodza na skróty i wpadają ze skrajności w skrajność. Albo żyją w 'wolnych związkach' albo są chorobliwie zazdrośni.
    Trudno jest znaleźć takiego 'dinozaura', który uważa że miłość jest sexy, a wierność to nie przeżytek. Ja znalazłam - dobrze, bo mnie jako dinozaurowi byłoby trudno żyć wśród tych smutnych ludzi, o których pisałaś.
    Czekam kolejnych wpisów!

    OdpowiedzUsuń
  2. Więźniami są ci którzy żyją w " nie zdrowych zwiazkach". A zdrowy związek to oprócz posiadania własnego świata tworzenie nowego z partnerem. I nie ma w nim miejsca na ograniczenia, zakazy, zazdrość. Wiążac się z kimś nie możemy pozbawiać się osobowości, rezygnować z marzeń czy planów. Piękna jest miłość zbudowana na bezgranicznym zaufaniu, kompromisie. Trzeba kochać samego siebie aby móc pokochać druga osobę. Jak to mówią każdy jest kowalem swojego losu toteż każdy na własne życzenie jest więźniem bądź tym który więzi. Wierność natomiast jest dla mnie czymś naturalnym. Jest nieodzownym elementem prawdziwej miłości. Pamiętajmy ze najważniejsze to być wiernym sobie i swoim przekonaniom. Pisze to ją! Ta co w związku ma swoją przestrzeń,nie jest ograniczona daje swojemu facetowi oddychać pełną piersią. Ps. Jesteśmy bardzo szczęśliwi

    OdpowiedzUsuń
  3. Mówienie o tym, że to związek to więzienie pada z ust osób, które najczęściej nie są w związkach i nie mają doświadczenia w tym zakresie (to trochę jest jak traktowanie osoby, co dopiero zdała egzamin na prawko za kierowcę specjalistę). Wydaje mi się, że to takie trochę szukanie sobie usprawiedliwienia, wytłumaczenia, że związek to zło, dlatego nie jestem w związku. Przecież głupio sobie samemu powiedzieć, jestem ...., dlatego nie potrafię współtworzyć szczęśliwego związku, więc pasowałoby się zmienić. Taniej jest się oszukiwać

    OdpowiedzUsuń
  4. Związek nikogo nie ogranicza wręcz przeciwnie będąc w związku opartym na zaufaniu i wspieraniu się wzajemnie chce Ci się więcej, widzisz więcej możliwości rozwoju, bycie w związku dodatkowo motywuje do jeszcze większej pracy nad samym sobą żeby nie zawieść siebie i osoby którą kochasz.

    OdpowiedzUsuń
  5. coś czuję, że komentarze wstawili sami szczęśliwie zakochani, czyli przede wszystkim wolni i nieskrępowani ;) super, że trochę nas jest, ciekawa jestem tylko, ilu z odwiedzających nie ma odwagi napisać, że twierdzą odwrotnie, że związek jest dla masochistów itp.
    mimo wszystko - ich zdanie również warto poznać ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Komentarz od Mumford and Sons:
    "Love, it will not betray you, dismay or enslave you, it will set you free. Be more like the man you were made to be. There is a design, an allignment, a cry of my heart to see the beauty of love as it was made to be."

    Można by się kłócić, że kompromisy są pewnego rodzaju ograniczeniami w związku, ale to chyba po prostu zależy od tego, jak chce się na rzeczy patrzeć, jak chce się je widzieć i jakiej się nomenklatury używa.

    Czasem się denerwuję na swojego faceta, kiedy mówi, że będzie musiał zrezygnować z tego, tego i tamtego, bo teraz jest ze mną. I mówię, żeby tego nie robił, przecież nie chcę z niego robić innego człowieka. A on odpowiada zdziwiony, że przecież to wie, ale że wie również i widzi, i jest przekonany, że te zmiany to będą zmiany na lepsze. I że chce, i że potrzebuje :-) Czasem rezygnacja z czegoś co jest tylko "moje" na rzecz czegoś, co ma budować "nasze" nie ogranicza tylko rozwija. A nawet cieszy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam się z Tobą w zupełności. Jeżeli ta druga osoba Cię ogranicza, musisz zastanowić się, czy to faktycznie TA osoba, ta jedyna.

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam Twoje posty :)

    OdpowiedzUsuń