Kurczak z serem camembert "chodził" za mną już od dawna. Jednak w parze z nim chodziło też lenistwo, które było na tyle dominującym elementem w tym tandemie, że mój zamierzany od dawna smaczny obiad, sam musiał obejść się smakiem (?!). Stan ten trwał i trwał, jednak dziś, wiedziona głodem i wyrzutami sumienia w końcu postanowiłam zrobić sobie ciepły, niedzielny posiłek. W tajemnicy powiem Wam, że głównym powodem, który to sprowokował, był fakt, że nie musiałam się dzielić obiadem z moją siostrą, z którą wiodę studenckie życie - pojechała bidulka do domu, najeść się... . Tak więc jedna głowa mniej, czasu więcej, jedzenia więcej :)
Kurczak z camembert
1 filet z kurczaka (malutki, bo dla jednej osoby)
kilka plasterków sera camembert
warzywa (ja wzięłam to, co znalazło się w mojej lodówce: połowa ogórka, 2 plasterki pomidora, kilka plasterków czerwonej cebuli oraz cudem ocalały plasterek papryki)
przyprawy (curry, bazylia, pieprz)
Kurczaka fantazyjnie pokroiłam, co jest bardzo ważne: ponieważ, gdy lenistwo bierze górę, należy sobie żmudną czynność uprzyjemnić. Powstałe kształty obtoczyłam w mieszance curry, bazylii i pieprzu. Wrzuciłam na patelnię zdecydowanym ruchem (choć nie wiem, czy słowo "wrzuciłam" nie jest tu tylko eufemizmem...).
Następnie pokroiłam warzywa, których droga z tacki na talerz trwała nie dłużej niż kilka sekund. Gdy kurczak się usmażył, umiejscowiłam w strategicznych miejscach camembert (najprościej tłumacząc: położyłam go NA usmażonym mięsie...), odczekałam kilka sekund, po czym zaczęłam energicznie mieszać zawartość patelni. Czyniłam to z wrodzonym sobie wdziękiem, tak by każdy kawałeczek kurczaka pokrył się pięknie pachnącym, stopionym serem.... Całość przeniosłam na talerz, właściwie nie dbając o to, czy warzywa widać, czy nie. Zjadłam ze smakiem :)