DESER?
Po Świętach???
Po Sylwestrze?!
Ooo,
taaaak... ;) I to jaki smaczny, i jaki szybki (choć i to jest kwestią
sporną...) , i co najważniejsze (dla tych, którzy w swoich noworocznych
postanowieniach zmniejszyli ilość pochłanianych kalorii) - całkowicie
nietuczący! :-)
Potrzebnych będzie nam tylko kilka składników:
Pomarańcze
i winogronka (lub inne owoce) kroimy na małe kawałeczki, i wysypujemy na
dno miski czy tam jakiejś foremki. W momencie tworzenia mojego, że
pozwolę się tak wyrazić, ekhm "wypieku", nie miałam ładnej blaszanej
foremki na ciasta, toteż musiał wystarczyć mi zwykły pojemnik na
żywność...
Eh, studia....
Dwie
galaretki zalewamy litrem przegotowanej, ale jeszcze gorącej wody i
dokładnie mieszamy. Odstawiamy do wystygnięcia. I tutaj pojawia się
kwestia sporna szybkości deserku. Galaretka wszak ścina się... Z całym
szacunkiem dla dra Oetkera (lub innego specjalisty) i tego procederu,
ale nie sądziłam jednak, że ten może trwać dłużej niż 4 godziny! (Czy
mogłam gdzieś popełnić jakiś błąd...?!). Dlatego też, gdy galaretka (a
raczej płyn, z którego ma powstać) będzie już zimniejsza, proponuję
owinąć ją folią spożywczą lub przykryć czymś i włożyć do lodówki. Tam
powinna osiągnąć konsystencję gęstej śmietany (nie wiem, dziubnijcie
palcem, podłubcie widelcem...).
Taką
galaretkę, która według Was osiągnęła już wygląd śmietany (niewątpliwie
przybierze taki, jeśli zwiększycie częstotliwość dziubania widelcem z 2
do 30 na godzinę...) ubijcie na piankę. Mikserem, blenderem, nie
polecam trzepaczki - żmudna technika.
Ile
ubijać? Hmm - ma powstać pianka i już. Czy to bedzie 5, 10 czy 30 minut
- to zależy już tylko od Was, stanu galaretki oraz czy nie siądzie Wam
prąd. Ja miksowałam koło 5 minut - wyszło całkiem nieźle.
Do
tejże puszystej pianki wrzućcie w końcu homogenizowane serki i
wymieszajcie. Taką masą-pianką zalejcie przygotowane już wcześniej owoce
i całość (oczywiście w foremce, blaszce lub pojemniku) włóżcie do
lodówki na - ja wiem? - godzinę, dwie, całą noc...? Grunt, by potem
można było nasz deserek pokroić na kawałki, zbytnio go nie rozwalając.
I smacznego, oczywiście!
(deserek oczywiście bardzo smaczny, ale jeśli ktoś chciałby dodać sobie herbatniki na sam jego spód, by nie wyglądał na takiego koślawego jak mój, to no problem - zezwalam na zmiany:))
PS
- tak Mamo, gdy mi się nudzi, lubię sobie coś upichcić :) (Mama w tym
momencie prawdopodobnie spogląda na monitor lekko
zdezorientowana/zaskoczona ("moja córka gotuje, no waaaay") ...
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz