niedziela, 8 czerwca 2014

Opole 2014


Znów zapomniałam tam pojechać! 

Tak, zawsze moim marzeniem było znaleźć się na opolskim festiwalu (sopockiemu nie umniejszając). Odkąd pamiętam początek czerwca lub jego połowa wiązała się z oczekiwaniem na wolny telewizor - "zajmowałam" go sobie już w południe, a że oglądałam go razem z mamą - to miałam w niej sojusznika (:



Dziecięce oczy i wyobraźnia chłonęły to zachwycające muzyczne widowisko, nie bez powodu nazywane świętem polskiej piosenki, którego synonim niestety zdewaluowały lata mniej więcej 2006-2010 - kiedy to obecność Candy Girl na scenie rozczarowała do tego stopnia, że nie dawałam temu festiwalowi szans. Aż tu nagle - feniks! - koncert piosenek Ewy Demarczyk jako samoistne katharsis. Niech trwa - myślałam...

I tak mijał rok za rokiem, gdy obiecywałam sobie, że na pewno tam pojadę, doszło do 2014 - a ja nawet w województwie opolskim nie byłam. Brak konsekwencji?

Za to znów wiernie wpatrywałam się w ekran - tym razem mojego laptopa (chwalmy transmisje online!), i notowałam pokrótce moje komentarze - gorące newsy. Ale takie są najlepsze, bo gdy człowiek zacznie się zastanawiać CO JAK napisać to wychodzą same pierdoły. Taka prawda.


Niech będzie, że to mój opolski monolog wewnętrzny. 

-Superjedynka dla SuperZespołu: 'Bałkanica' w Opolu? Da się? Da się - i to jak świetnie nawet. Pełen podziw dla wokalisty. (I dodam jeszcze, że wywarł on na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Ile skromności i pokory w tym człowieku).

-To Opole to ma święto, naprawdę. Naprawdę. No naprawdę. (Dygresje też spoko. Gadasz do siebie i się jeszcze wtrącasz...)

-Hm... Farna jakby w czerni? Farna?! Liczyłam na Podsiadło... (Bo liczyłam, really!)

-I znów rozczarowanie: Herbut zamiast Podsiadło. Też spoko, ale temu drugiemu bardziej się należy... (Ten subiektywizm popaprany)

-Maryla i disco-polo?! Jeja, ta to się potrafi bawić! (Lubię Marylę i podziwiam ją. Głównie za odwagę)

-Feel dostaje nagrodę w kategorii super show: WTF?! O jakie show chodziło? Coś mnie ominęło??? (I ja się pytam serio, o co kurde chodzi?)

-No i Sylwia G. Nawet ją lubię, tylko jakoś mi jej za dużo wszędzie. A co tam.

-Margaret artystą (?) bez granic (?) - Coś się zatarła granica między artystą a piosenkarzem... Nagroda zdecydowanie na wyrost. 


Wielkie brawa, chciałam dodać, dla p.Edyty Geppert i Urszuli. Tak powinno się śpiewać w Opolu. Prawdziwa klasa!


Aha! Zanim zaczniecie posądzać mnie o psychiczne skrzywienia, najpierw pomyślcie, czy oglądając telewizję nie mówicie sami do siebie. Bo mówicie, prawda?!







2 komentarze :

  1. Nadeszły czasy, kiedy to muzykę się "produkuje" a nie "tworzy". Przykre ale prawdziwe..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To samo przyszło mi do głowy, gdy patrzyłam na występ Edyty Geppert, której klasa i miłość do muzyki utwierdziły mnie w przekonaniu, że tak powinien wyglądać występ artysty - przede wszystkim publika. A ile przy tym naturalnego wdzięku bez zbędnej szopki w amerykańskim stylu. Mamy naprawdę świetnych muzyków - tylko o nich niestety cicho.

      Natomiast pojęcie współczesnej muzyki sprowadza się do pieniędzy, a publiczność jest dopiero na drugim miejscu.

      Usuń