środa, 21 maja 2014

Płaskość na wyżynach


Od pewnego czasu sprzeczam się z moim chłopakiem w kwestii butów. Fakt, że czasami nie akceptuje on moich obuwniczych wyborów ani gustu nie jest niczym szczególnym - niestety, ale nie będę ograniczać swojej szafy do marnej pary kozaków i trampek oraz szpilek, bo po prostu buty lubię (fakt, że bardziej kupować niż nosić, ale co tam - przecież zawsze się na coś przydają). Płaskie, wysokie - WSZYSTKIE!

Wymiana poglądów następuje właśnie w tejże kwestii: wysokości. A raczej FORMY tejże wysokości. I o ile na co dzień preferuję buty płaskie (by szybciej biegać, tak to sobie tłumaczę), to już przy 'większych okazjach' lubię sobie popomykać w wysokich. A czy to szpilka czy koturny - zależy od humoru, temperatury (nie będę przecież podczas upałów męczyć stóp w szpilkach!), no i oczywiście do czego te buty zakładam. Jakie to typowe.
No ale niezaprzeczalnym faktem jest, że buty na koturnie wygodne są. Nie obciążają stopy ciężarem ciała, można w nich chodzić dłużej niż w szpilkach, no i wygląda się całkiem, całkiem. Przynajmniej według mojego mniemania, bo już moja druga połowa butów takich nie znosi (choć nigdy ich na sobie nie miała), nienawidzi (jak wyżej), i w dość niewybredny sposób komentuje ich pojawienie się na ulicy (przykładów nie podam, bo się wstydzę ;)) No nie wiem, może taki gust, kto go tam wie...??

Ale żeby nie było groźnie, dodam, że zgadzamy się w wielu kwestiach, na przykład kwestii butów płaskich. Bo choć je na co dzień noszę z racji wygody, to jednak nie wyglądam w nich bosko, nie ma czego ukrywać. 'Kaczeję' (?!).

Płaskość taka jest wygodna. Zauważam to każdego dnia, o każdej porze. I w sumie nie dziwię się, bo każdy czasem chce się kryć. A że w mniej czy bardziej regularnych odstępach występuje sinusoida w górę, w dół - tacy jesteśmy. Takie podeszwy, z tendencją do wznoszenia.







Brak komentarzy :

Prześlij komentarz