środa, 23 lipca 2014

#!


Widziałam dziś bezdomnego.



Miał długą siwą brodę. Ubrany był w podniszczoną, granatową marynarkę, i spodnie na których kiedyś ewidentnie zarysowany był kant.
Miał też czapkę, spod której nawet nie było widać oczu. U jego boku wisiał różaniec. Nie taki z pięcioma tajemnicami, ale cały - "czteroczęściowy".
Przed sobą pchał wózek, cały objuczony - możliwe że całym swoim skromnym dobytkiem - lekko utykając. W pewnym momencie pospiesznie zawrócił z trasy, chyba o czymś zapomniał. Pospiesznie zrobił kilka kroków naprzód, wyciągnął z wózka wypełniony czymś worek, podszedł do kosza, wyrzucił śmieci.

Odjechał mi autobus, bo patrzyłam, jak wraca i spokojnie zmierza dalej. Gdzieś.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz