czwartek, 24 kwietnia 2014

Popyt na normalność



Nie wiem jak Wy, ale ja czasem oglądam muzyczne talent shows. I choć jeszcze kilka lat temu nieobejrzenie sobotniego odcinka Idola czy X Factor było poważnym niedociągnięciem, a z rówieśnikami z tego powodu nie miałeś po prostu o czym gadać na przerwie, o tyle obecnie obserwuję z zadowoleniem przesyt programów o podobnej formule i ze świętym spokojem mogę iść do pracy czy na uczelnię. Nikt mnie nie pyta o to, czy sądzę, że Dawid Podsiadło w pierwszym odcinku faktora zaśpiewał lepiej niż teraz i tak dalej, i tak dalej. I bardzo dobrze - nie kręci mnie recenzowanie własnego gustu.

 No, ale faktycznie: czasem te talent shows oglądam.
(By jednak za bardzo nie próżniaczyć, koncentruję na nich jedynie zmysły wzroku i słuchu, gdyż resztę swoich sił wkładam w "bycie fit" i ćwiczę. A wszystko po to, by nie tracić czasu.)

I jak to w każdym tego typu programie - różni ludzie, różne zachowania. Co jednak śmieszniejsze - te różnice przestają być różnicami, kiedy zauważa się kilka osób zdecydowanie do siebie podobnych. Nie fizycznie czy osobowościowo - raczej: dzięki tzw. szufladkom.

No i tak:

 Umiem a nie umiem - nieco egoizmu, (za) mało autokrytyki. I zero talentu. Oto ci,  z których śmieję się (śmiejemy?) najczęściej. To osoby, których święte przekonanie o swoim talencie, ginie wraz z pierwszymi dźwiękami utworu. Najczęściej zadaję sobie wtedy pytanie: WTF?!

Drugi typ pt."mam jazdę i fun" - jest jak najbardziej pożądany, bo na takich właśnie talent shows się opierają. Oglądalność rośnie wraz z każdym opowiedzianym żartem i ich pociągiem do przygody. Outsiderzy "dla jazdy"? Jestem na tak.

Trzeci typ. Przy okazji krótka anegdotka. Mama zawsze powtarzała mi: "Z wielką dupą wciśniesz się wszędzie, z buzią - już niekoniecznie". Sprawdza się to idealnie w przypadku osób, które pewnością siebie mogłyby zabić.Tylko kurka, jakoś nie mogą się przebić. Udając zajebistszego niż są niestety nic nie osiągają. Zyskują jedynie miano żebraka ludzkiej uwagi, choć... może im właśnie o te "żebrolajki" chodzi??? 

Sympatią darzę zaś ludzi, którzy idąc do takiego programu chcą jedynie się sprawdzić (poszłabym i ja, a co!) i tych, którzy przekonują publiczność swoim talentem i niewymuszonym sposobem bycia. Robią swoją robotę i już.
Szacun. To ludzie normalni, których cenię i szanuję. Bardziej od tych przygłupawych i wypindrzonych lasek, które niestety tak jak nie mogą wspiąć się na szczyt swej inteligencji, tak i w branży muzycznej niewielkie mają szanse. Bardziej od chłopców w za ciasnych rurkach, czy nawet tych, którym "wisi" wszystko, łącznie za spodniami.

Była epoka kamienia, była era brązu, była i żelaza.Z naszych pradziadów nikt pewnie nie spodziewał się, że nastanie epoka plastiku.
To może teraz czas na normalność?

No i co.
No i wyróżniłam kilka typów osobowości, które w talent shows występują i wniosek płynie jeden: mam popyt na normalność. A wygraną czuję się tym bardziej, bo większość naszego społeczeństwa, jak odnoszę coraz częściej wrażenie, również.'

:)




1 komentarz :

  1. Dokładnie tak. Za dużo jest na rynku (nie tylko muzycznym) sztuczności i tak, jak piszesz - gównianego plastiku. Dlatego pojawiają się osoby mające do zaoferowania więcej, i to nie tylko prezentują osobowość, ale także jakość tego co robią. Przykład? No dajmy na to Dawid Podsiadło - wygrał popularny program, wydał płytę (ale jaką!), jest świetnym wokalistą, a do tego całkiem fajnym człowiekiem. I takich nam brakuje. Tylko, ze znowu jak tacy zaczną się pojawiać, to i ich będzie za dużo. Równowaga też musi być:)

    OdpowiedzUsuń